Jak pech to pech, nawet 14 stycznia się trafi.
Wracam sobie o 6 rano do domu i niestety gdzieś w połowie trasy, w Sosnowcu (sic!) z pod maski zaczyna się kopcić. Dobrze, że byłem akurat na wysokości stacji benzynowej, gdzie zaparkowałem grata i dzięki podwiezieniu jakoś trafiłem do domu.
Teraz czekam sobie ładnie na sąsiada żeby pojechać i ocenić straty, sprowadzić auto do domu 🙁
I w koncu, co z autem?
Okazało się, że sprawa dosyć prosta, za mocno przykręcili mi rurkę od chłodnicy. Ale nieszczęścia chodzą parami to mi ostatnio jeszcze akumulator zdechł 🙂