Tak jak obiecałem. Grubszy opis wypadu wakacyjnego do Turcji.
Dzień 1.
Wylot z lotniska w Pyrzowicach mieliśmy o godzinie 1.05 w nocy. Tak więc spakowany z domu wyjechałem po 22
Tam jak zwykle kontakt z biurem podróży (odebranie biletów), odprawa, sprawdzanie dokumentów, trochę czekania i po pierwszej już siedziałem w samolocie. Lot przespałem ale podobno 2.5 godziny się leciało. Na miejscu byliśmy koło 4 rano już po zmianie czasu (+ 1 godzinka). Odbieranie bagażu, odprawa – kolejna stracona godzina, dojazd do hotelu jeszcze jedna tak więc na miejscu byliśmy koło 6 rano.
Śniadanie zaczynało się od 7 rano tak więc poczekaliśmy tą godzinę 😉
Hotel był bardzo ładny i podobno niedawno budowany. Basen, kilka barów, plaża (od drzwi hotelowych jakieś 50 m mijając basen i bar po drodze ;d) Dokładnie pokazuje google:
Po śniadanku odespałem podróż, tak więc dopiero o 12 wyszedłem na basen a potem na plażę. Tam już zostałem do wieczora – czyli kolacji (był jeszcze obiad który zawsze jadłem o 14). Wieczorem uraczono nas pokazami pożeraczy ognia. Całkiem fajnie tak siedzieć w temperaturze prawie 30 stopni popijając drinki 😉
Dzień 2.
Pierwszy normalny dzień (jak się później okazało wszystkie wyglądały prawie identycznie ;d). Czyli pobudka, śniadanie i potem na przemian basen – morze. Mogę tylko powiedzieć że słońce strasznie paliło i na wieczór byłem już poparzony. Po kolacji były znowu jakieś występy – czyli głównie popijanie drinków 😉
Dzień 3.
Z rana poczułem jak naprawdę boli poparzona skóra, oj było ciężko ;p
Potem było już standardowo, basen – morze i byle do kolacji. A tutaj zrobiono nam niespodziankę – kolacja na świeżym powietrzu z lokalnymi przysmakami. Całkiem fany pomysł.
Dzień 4.
Od rana znowu to samo. Dopiero wieczorem zebraliśmy się na miasto. Najlepsza droga prowadziła przez plaże więc były ładne widoki na zachód słońca. Na miejscu okazało się że jest tam masa sklepów z pamiątkami i ubraniami – ale podróbki straszne. Wyglądało to śmiesznie bo wszyscy miejscowi sprzedawcy nosili ubrania takich marek: armani, gucci, lacoste, boss i pełno innych których nawet nie znam ;d
Dzień 5.
Kolejny monotonny dzień. Już nawet nie mogłem wytrzymywać w miejscu tak więc łaziłem po plaży wzdłuż i wszerz. Po kolacji kolejny raz poszliśmy na miasto ale naprawdę nie było tam co robić. Latanie po sklepach mnie nie interesuje, a te ubrania wcale takie tanie nie były.
Dzień 6.
Kolejny dzień z opalaniem spacerowym w tle. Wieczorem udało mi się zakupić 2 bluzy na mieście – oczywiście po targowaniu bo cena wyjściowa była przesadzona 😉
Dzień 7.
Ostatni dzień czyli najgorszy. Do godziny 12 czasu lokalnego trzeba było opuścić pokoje a wyjazd na lotnisko był planowany na godzinę 18 – czyli ciężka sprawa. Po śniadaniu dowiedzieliśmy się jednak że za drobną opłatą można przedłużyć opuszczanie pokoju, 1.5 euro za godzinę. Dzięki temu po ostatnich chwilach spędzonych na plaży i w wodzie o 16 udało mi się wykąpać i przebrać, tuż po obfitym obiedzie bo kolacji już nie było dla nas. Potem trochę nudnego czekania i wyjazd. Wszystko było pięknie aż do momentu wejścia na lotnisko gdzie moim oczom ukazała się niemiła wiadomość – wylot opóźniony o 4 godziny…
Cały ten czas spędziliśmy w lotniskowej kawiarni gdzie wszystko było przesadnie drogie (cola – 4 euro t.t). Na szczęście nie było już żadnych niespodzianek. Wylecieliśmy i koło 3.30 byliśmy już w Polsce. W domu koło 5 po czym od razy wskoczyłem spać 😉
Wyjazd zaliczony do udanych. Wszystko obyło się bez niespodzianek. Było tak jak mówili w biurze podróży 🙂
Tutaj można pooglądać kilkanaście wybranych zdjęć.
A kebab próbowałeś? Tylko pozazdrościć im temperatur, bo u nas piździawa :F
O w morde Szpakos, przytyłeś 😀
Avalan: owszem, dwa razy i każdy smakował inaczej 😉
Piździawka? Daj spokój, jestem chory na maksa a mam wiele spraw do załatwienia. Do tego zimno w tych blokach jak cholera. Niby zaczęli dzisiaj grzać ale zanim to odczuje to pewnie będzie jutro 😉
(akismet mi cie zjadł)
Phs: Raczej nie, cały czas ta sama wage mam 😉