Ostatnio w mojej głowie zrodził się pomysł aby przerzucić bieganie na ranne godziny. Dlaczego? Otóż coraz wcześniej się ciemni a czas jest ograniczy, poranek więc w teorii wygląda idealnie. Na prawdę?
Wstawanie rano nigdy nie było moją mocną stroną, tym bardziej godzinę wcześniej niż zwykle (bo tyle gdzieś zejdzie na trasę + ogarnięcie się) ale co tam. Plan jest, teraz trzeba go tylko zrealizować. Korzystając z okazji, że w najbliższym tygodniu/dwóch nie muszę nigdzie jeździć zaplanowałem wyruszanie koło 7,30-8,00. Sama trasa różnie się od tej wieczornej długością ~6 do ~5 km no i dojazdem. Na ranną ruszam z domu, wieczorną dojeżdżam autem, podłoże: w lesie są dróżki (ziemia + co kawałek tłuczeń) a w rannej już tylko stary asfalt.
Czy się uda przestawić? Prędzej czy później tak, pierwsza próba (o ile wstanę :)) jutro, gorzej będzie później, w perspektywie miesięcy/lat. Czy będzie faktycznie czas? Póki godziny mniej lub bardziej będą pasowały ok, ale wstawanie na bieganie wcześniej niż 6 rano to już dla mnie rzecz nie możliwa (są tacy co tak lubią :)). Zobaczymy :>