Mróz mnie zaatakował, o 12 miałem wyjechać na dosłownie 30 minut, zawieźć jeden papierek. Wypiłem więc spokojnie kawę i wsiadłem do auta, odpalam i dupa, akumulator padł. Kabelków i drugiego w okolicy nie było a że i tak miałem go wymieniać (akumulator) polazłem kupić nowy. Wracam, chcę odkręcić stary a tu zonk, śruby zapieczone że hej. Jedna jakoś poszła, druga z trudem, trzecia się złamała (-.-). Wkładam stary, przykręcam + i -, trzecia śrubę olewam bo złamana (wywierci się potem) odpalam i hurra, działa, trochę się akumulator rusza na prawo i lewo ale może dojadę. Tak też się stało, załatwiłem sprawę więc postanowiłem się zatankować (tzn auto), wbijam na stację, chcę odkręcić wlew – zamek zamarzł, dobrze że miałem odmrażacz. Uff koniec, coś co miało trwać 30 minut zajęło ponad dwie godziny…
Na osłodę przyjechała poczta polska, paczka:
Super 😀
*hug* cieplej? ;p