Każdy wie, widział w tv, słyszał w radiu, doświadczył a ja do tej pory jedynie przyglądałem się z boku. Nie żeby mnie też zalało ale pech chciał, że cały zeszły tydzień byłem na Węgrzech i w piątek zaplanowałem powrót do Polski. Niczego nieświadomy (brak tv itp), nie zważając na deszcz (myślałem że nigdzie indziej nie pada) ruszyłem w trasę i od samych Węgier, przez Słowację aż po Polskę miałem problemy. A to droga zalana i trzeba szukać objazdu, a to zamknięta, rozwalona, zasypana, zalana. Katastrofa dosłownie, dodatkowo ogrom strat. Poprad koło którego jechałem, zniszczył wszystko, Muszyna to wyglądała tragicznie, reszta zresztą też. Szkoda tylko, że nie zrobiłem żadnych zdjęć ale jakoś nie przyszło mi to do głowy wtedy. Morał? Następnym razem upewnij się jaka jest pogoda na twojej trasie 😐
Było trzeba tak jak ja do Szwecji/Danii jechać/lecieć. Słońce, czyste powietrze, czysto. Szkoda, że tylko masakrycznie drogo.
BTW. Zmień adres bloga, bo póki co na joggera sie nie zapowiada żebym wracał 😉
Akurat miałem tam coś do załatwienia 😉
(poprawiam)