W związku z wydaniem nowej wersji ubuntu postanowiłem skorzystać z okazji i zainstalować w poniedziałek debiana (co jak co ale w ubuntu wolę reinstall niż upgrade ^.^). Na wszelki wypadek pobrałem alternate iso z nowym ubuntu i zabrałem się za instalację debiana sid z płytki businesscard – czyli w zasadzie wszystko pobierane w locie z sieci. Może nie jest to najszybsza metoda ale ciekawa i mimo wszystko bardzo prosta. Mimo iż mam wielki sentyment do debiana to wróciłem dzisiaj do ubuntu. Przez półtora dnia w sumie nie skonfigurowałem systemu do minimalnych potrzeb i stwierdziłem, że więcej czasu nie będę marnował. Nie to żeby wyszła moja niewiedza bo wszystko da się wygoglować. Instalacja szła gładko, potem xorg, gdm, gnome-core (zamierzałem sobie zrobić system po swojemu :)) też bez większych problemów. Następnie już w środowisku graficznym zabrałem się za resztę. No i co? No i jak już wspomniałem w pewnym momencie znudziło mi się i w niecałą godzinę zainstalowałem kolejny raz ubuntu. Nie jest doskonałe ale przynajmniej nie będę tracił cennego czasu na dłubanie. Tak oto zapewne do kolejnego wydania będę używał systemu przez jednych ukochanego a przez innych znienawidzonego.
Ja, o ile mi nerwy nie przejda (no i o ile znajde czas 😉 ), zrobie krok w odwrotna strone. Mam juz dosc chorej polityki ubuntu.
Ja to miałem ochotę na fedorę ale jakoś kocham apta 😛
Tak, na prawde mam ochote na jakas dystrybucje ciagla. Wstepnie w gre wchodzi debian testing/unstable albo arch. Nie mam zamiaru reinstalowac systemu co pol roku (czy co rok), a aktualizacje co pol roku, gdy wrzuca sie na sile niedokonczony soft tylko dlatego, ze nastepne wydanie ma byc LTS, wlasnie przestaly mnie bawic. Nie mowiac juz o tym, ze Xubuntu zawiera coraz wiecej gnome’a w zaleznosciach, co srednio mi sie podoba.
No to debian oczywiście o ile masz czas na zabawy, z tym że musisz się przygotować, uważnie robić update (parę razy już wpadłem :P) no i przygotować się na rzadkie problemy (na sidzie czasem cos się trafi).
Co do mojego wpisu to tak sobie dzisiaj przemyślałem wszystko i doszedłem do wniosku, że może podejmę kolejną próbę ale tylko wtedy gdy będę miał urlop i nigdzie nie wyjadę no i mi się zachce ;p.
W moim przypadku szybsza/porównywalna z CD. 😛
Ja tam też wolę Ubuntu. Miałem Debiana i nie był wcale stabilniejszy od Ubuntu (nawet wersja stabilna), a stare pakiety trochę odstraszają. Nowe niby są w experimental/unstable, ale często są niedopracowane, mają niespełnione zależności itp.
Heh widzę że poruszasz wrażliwe tematy :p na temat wojny Ubuntu vs Debian można by pisać latami 🙂 Każdy system ma swoje zalety jak i wady, to zależy czy jest się leniwym czy nie ;). Chociaż może ja nie będę się wypowiadał bo ostatnio siedze na win7 i nie mam czasu/chęci instalowania pingwina 🙂
A tam wojna, kocham obydwa systemy 😛
Chętnym do wypróbowania Debiana w innej formie polecam Siduxa. To właściwie czysty debian sid z kilkoma dodanymi konfiguratorami, którego można zainstalować do wersji “biurkowej” z płyty cd-live w pięć (dosłownie) minut. Szybkość instalacji a potem działania tego systemu jest zadziwiająca.
Trochę jak chodzenie na około, bo w zasadzie instalacja z dailybuilds daje ten sam efekt. No chyba że chodzi o te konfiguratory ale nawet nie wiem ile i jakie one są 🙂
Jeśli dobrze doczytałem, to “Daily builds to najnowsze obrazy instalacyjne Debiana, tworzone zazwyczaj dwukrotnie w ciągu doby ale _wyłącznie obrazy “businesscard” oraz “netinstall”). A to znaczy, że jest zasadnicza różnica. Sidux to system ze środowiskiem graficznym (kde lub xfce), podstawowymi programami i jak już napisałem – właściwie gotowy do pracy. Doinstalować trzeba tylko dodatkowe, używane przez siebie programy. To takie ubuntu w wersji minimal, ale znacznie szybsze i oparte w całości na debianie. Do tego ma całkiem obszerny, polski manual: http://manual.sidux.com/pl/welcome-pl.htm
No tak ale dla mnie to się mija z celem, niektórzy pewnie korzystają 😉